Jeśli produkt lub usługa ma wywołać poruszenie na rynku i mieć na niego wpływ, trzeba przygotować się na kilka rzeczy. Po pierwszy – pomysł, który autentycznie rewolucjonizuje to, co zastane i służy ludziom (Tobie też, ale na pierwszym miejscu ludziom, bo celem ma być wdrożenie istotnej zmiany, której ludzie potrzebują, a nie wdrożenie produktu, na którym chcesz się dorobić). Po drugie – ciężką pracę. Po trzecie – czas, liczony może nawet w latach, by ludzie zrozumieli, że to, co im oferujesz jest dobre i potrzebne. Po czwarte – siłę psychiczną i upór, by nie dać się własnym wątpliwościom oraz ludzkiemu gadaniu.
Jaki problem rozwiązuje Twój produkt lub usługa? Jak wpływasz na rynek, kulturę, przyzwyczajenia, poziom wiedzy, komfort życia…? Co zmieniasz? W jaki sposób? Komu służysz? Zadawałeś sobie kiedykolwiek takie pytania? Podejście “jestem dla wszystkich” i nastawienie na małoduszne masy jest prostsze. Podejście do klienta pełne empatii i rozwiązań jest za to bardziej skuteczne. Zdaniem Godina szukanie klientów na gotowe produkty i usługi to pułapka. Tworzenie produktów i usług służących odbiorcom to koncepcja, na której warto się skoncentrować.
Ludzie chcą tego, co dzięki temu, co robisz, oni mogą osiągnąć. Chcą tego, co dzięki temu, co im sprzedajesz poczują. Dla kogo i po co robisz to, co robisz? Fiksujemy się na genialności naszych produktów i usług, wierzymy, że są fantastyczne i nie możemy pojąć, dlaczego ich sprzedaż nie szybuje w kosmos. Może warto tę uwagę przekierować na odbiorców i zapytać siebie, co im zapewniamy. Czy jest to poczucie przynależności, związku, prestiżu, spokoju, a może coś innego? Może czasem zamiast słuchać o reklamach na Facebooku, sile oddziaływania Linkedin’a, nowych narzędziach marketingowych, konieczności poprawy widoczności swojej strony internetowej w wyszukiwarkach, lepiej wysłuchać żali klientów i poznać ich marzenia.
Komu i jak chcesz służyć swoim biznesem?
Nie zadowolisz wszystkich. Niby to wiesz, a jednak przejmujesz się odmowami, brakiem zainteresowania Twoją ofertą, negatywnymi opiniami, próbami negocjowania ceny (bo komuś za drogo) lub sugestiami zmiany produktu lub usługi (bo komuś nie pasują one w takiej formie, w jakiej to sprzedajesz). Nie jesteś dla wszystkich. Nie zmieniaj dla kogoś (i dla sprzedaży) swoich przekonań. Nie nalegaj, nie ulegaj, nie gódź się na to. Włącz lekceważenie. Tak! Lekceważ te osoby, by skupić się na tych, dla których tworzysz swoje produkty i usługi. Ci właściwi docenią to. Będą wybrani, odpowiednio wyselekcjonowani, wyjątkowi. Będą szczęśliwi, że wybrali Ciebie. A Ty zadowolony, że działasz na swoich warunkach. Skup się na właściwych odbiorcach i bądź wytrwały.
Pytanie, czy klienci nie mogą się oprzeć, bo jesteś najtańszy, czy też mają lepszy powód?
Czy jeśli przestaniesz docierać do “swoich ludzi”, Twoich odbiorców, czy zauważą Twoją absencję? Odczują brak Twoich usług? Zatęsknią? Będą domagać się Twojego powrotu? Zbuntują się przeciwko takiemu stanowi rzeczy?
Do zbudowania silnej marki nie potrzebujemy 10 tysięcy odwiedzin tygodniowo na stronie internetowej, ani przyrostu 100 fanów miesięcznie na Facebooku. To ważne kwestie, ale mniej istotne od tego, kim są Ci ludzie, czy czują przynależność do Twojego grona, czy czekają na komunikaty od Ciebie. To, że jest ich dużo, nic nie znaczy. To tylko liczby. Jak duży procent z tych liczb stanowi rynek ufających Ci osób, prawdziwych fanów i klientów?
Zapewne posiadasz platformy, które umożliwiają gromadzenie osób wokół Twojej marki, prawda? Masz profil na FB, konto na Insta, może kanał na YouTube, bazę mailingową? Masz uwagę pewnej grupy osób, a to już przywilej. Dla Ciebie, nie dla nich. Jak korzystasz z tego przywileju? Poświęcając uwagę odbiorcom, czy zwracając ich uwagę na siebie? Widzisz tę subtelną różnicę? Czy masz przywilej kontaktowania się z ludźmi (np. poprzez maile do osób zapisanych na Twój newsletter, albo poprzez spotkanie, na które zostali zaproszeni osobiście, albo podcasty, których chcą słuchać, bo zasubskrybowali Twój kanał na Spotify), czy też dzierżawisz ich uwagę poprzez pośredników (takich jak Facebook, który wyświetli wszystko wszystkim, tak jak będziesz chciał, opłacając takie posunięcie, albo jak prasa, w której wydrukują każdą reklamę, za którą dostaniesz fakturę do zapłaty, albo reklama śledząca AdSense na stronach internetowych czy pre roll na YouTube, w których poniesiesz koszt za wyświetlenia bazujące na danych demograficznych i zainteresowaniach ludzi, lecz nie na ich przynależności).
Lekcja z tego jest następująca: z szacunku do tych, którzy obdarzyli Cię już zaufaniem – nie spamuj. Zamiast tego nawiązuj znaczący kontakt z osobami, które tego chcą i zamiast traktować ich jako narzędzie do spełniania swoich celów, pomagaj im w osiąganiu ich własnych. Wtedy będziesz nie tylko marką. Będziesz ich bohaterem.
Polecam książkę “To jest marketing!” Setha Godina wszystkim tym, którzy chcą nauczyć się widzieć, by zostać zauważonym. To lektura ze świetnie dobranymi przykładami oraz lekcjami, które warto przynajmniej przemyśleć, a jeśli dojdzie się do właściwych wniosków, może nawet wdrożyć.
Kategorie: komunikacja, marka, rozwój